ROZDZIAŁ VII
Od samego rana nad Dortmundem zbierały się ciemne chmury. Co prawda nie padało ale kwestią czasu było kiedy z nieba spadnie pierwsza kropla. Ludzie wychodząc wcześnie rano do pracy zabierali ze sobą parasolki, żeby nie zmoknąć. Ala niestety nie należała do tych osób. Od samego rana była jakaś nieobecna. Przez to co wczoraj usłyszała od lekarza nieco się załamała. Dobrze wiedziała, że tym razem nie będzie łatwo pokonać chorobę. Ale nie zamierzała się poddawać. Nie teraz kiedy wszystko jako tako zaczęło się układać. Weszła do budynku. Był koloru orzecha i miał siedem pięter. Skierowała się do windy i wcisnęła przycisk z numerem 5. Kiedy drzwi windy otworzyły się wysiadła i ruszyła oświetlonym korytarzem. Wokół krzątało się już mnóstwo ludzi. Przywitała się ze wszystkimi i usiadła przy swoim biurku, które mimo wczesnej pory było zawalone stosem dokumentów. Od razu się za nie wzięła. Wciągnięta w wir pracy zupełnie zapomniała o wszystkich swoich problemach. Dopiero około godziny 17 dziewczyna uporała się z pracą i mogła wracać do domu. Postanowiła, że wróci na piechotę. Pogoda zrobiła psikusa dortmundczykom i około godziny 15 zza chmura zaczęło wychodzić słońce i robić się coraz cieplej. Nie chciała zmarnować szansy na spacer bo zaczynało się już czuć powoli zbliżającą się jesień. A co za tym idzie deszcz, chlapa i brzydka pogoda. Dzień powoli zaczynał ustępować miejsca wieczorowi. Niebo przybierało lekko fioletową barwę. Tę porę dnia lubiła najbardziej. Kiedy wszyscy w pędzie wracali do swoich domów ona wolała spokojnie i powoli iść przez Dortmund i rozmyślać. Obserwować tych, którzy spieszą się do swoich rodzin, zakochane pary, starszych ludzi. Nagle pomyślała o Łukaszu. Zastanawiała się nad tym co jej wczoraj powiedział. Że chce z nią być. Ona też tego chciała ale wiedziała, że nie może pozwolić sobie właśnie teraz na żadną miłość. Bo po co mieszać komuś w głowie miłością do grobowej deski skoro ona niedługo mogła umrzeć. Szła właśnie jedną z dróżek Dortmundu kiedy zauważyła blondyna. Też ją zobaczył. Uśmiechnął się i podszedł do niej.
- Cześć. Wyglądasz o wiele lepiej niż wczoraj.
- Wiesz przemyślałam to wszystko i doszłam do wniosku, że co ma być to będzie. Nie będę się tym w nieskończoność zadręczać bo to nie ma sensu.
- No i takie nastawienie mi się podoba. A ty dopiero z pracy wracasz?
- No tak, miałam sporo papierkowej roboty i trochę mi zeszło. A poza tym nie za bardzo mi się chce wracać do pustego mieszkania.
- Biedactwo. To możesz wybierzesz się dziś ze mną na kolację? - zapytał ze swoim zniewalającym uśmiechem na ustach
- Wiesz co to, dobry pomysł.
- W takim razie przyjadę po Ciebie o 19.
- Spoko. Na razie.
- Cześć.
Piłkarz stał w miejscu gdzie go opuściła i patrzył jak dziewczyna powoli się oddala. Po chwili szedł już w kierunku swojego samochodu. W domu wziął szybki prysznic, przebrał się i poszedł do garażu. Po drodze zadzwonił jeszcze do Ali informując ją, że niedługo będzie.
Stała przed szafą i nie wiedziała w co się ubrać. Wszystko nie pasowało. Jeden strój był zbyt krzykliwy, drugi jak na pogrzeb. Zrezygnowana usiadła na łóżku i popatrzyła na pokój. Wyglądał jak po pobojowisku. Wszędzie walały się ubrania. Nagle usłyszała dzwonek. Poszła otworzyć, w drzwiach stał uśmiechnięty Marco.
- I co gotowa? - spojrzał na nią - Widzę, że nie.
- Kompletnie nie wiem w co mam się ubrać.
- Spokojnie zaraz coś poradzimy. Prowadź do swojego królestwa.
Weszli do garderoby Ali. Wszędzie porozrzucane były jej ubrania.
- Nic dziwnego, że nie wiesz co masz nałożyć. - powiedział widząc bałagan w pokoju - Ale daj pięć minut dla wujka Reusa a on znajdzie odpowiedni strój.
- Jasne życzę powodzenia. To ja może zrobię Ci coś do picia?
- Ok.
Ala wyszła a gdy po chwili wróciła Marco siedział na łóżku z sukienką w rękach i uśmiechem na ustach. Wyglądał jak mały chłopiec, który właśnie znalazł zaginiony skarb piratów.
- Proszę idź się przebierz. - powiedział wręczając jej ubranie.
Po pięciu minutach dziewczyna wróciła. Stanęła przed nim, nie mógł oderwać od niej wzroku. Nie mógł również wydusić z siebie żadnego słowa.
- No powiesz coś wreszcie? - zapytała go trochę się denerwując
- Co? - zapytał lekko zdezorientowany
- Pytałam czy może być.
- Jasne, wyglądasz... Wyglądasz ślicznie.
- Dzięki - odpowiedziała lekko się rumieniąc.
Na miejsce dojechali po około dwudziestu minutach. Kelner zaprowadził ich do wolnego stolika.
- Ładnie tu. - powiedziała do współtowarzysza
- No. To ulubiona restauracja mojej mamy. Zawsze powtarza mi, że jeśli mi na kimś zależy to mam tu tę osobę przyprowadzić.
- Czemu?
- Bo to magiczne miejsce, przynosi szczęście. Ojciec przyprowadził mnie tu przed meczem , w którym strzeliłem pierwszego gola.
- To może mi też przyniesie?
- Na pewno.
Po dziesięciu minutach kelner przyniósł ich zamówienia. Przez całą kolację rozmawiali. Przy Marco dziewczyna straciła całkowitą rachubę czasu. Dobrze się przy nim czuła. Był dla niej jak najlepsza kumpela, której można zwierzyć się z najskrytszych sekretów. Dobrze wiedziała, że piłkarz zachowa je dla siebie. Kiedy spojrzała na wyświetlacz komórki, żeby sprawdzić, która godzina nie dowierzała. Dochodziła już jedenasta.
- O mój Boże, ale już późno. Muszę iść. - powiedziała ze smutkiem w głosie.
- Czemu? Noc jeszcze młoda.
- Mam jutro na rano do pracy. Muszę się wyspać.
- Ok odwiozę Cię.
Całą drogę powrotną rozmawiali. A o czym? O wszystkim. Cały czas znajdowali jakieś tematy. Marco opowiedział jak zaczęła się jego historia z piłką. Kiedy się zorientowali byli już pod blokiem Ali.
- Dzięki za wspaniały wieczór. Dzięki Tobie zapomniała o wszystkim. Właśnie tego potrzebowałam Zapomnieć. Naprawdę dziękuję Ci.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - odpowiedział a na jego ustach pojawił się kolejny już dzisiejszego wieczora uśmiech. Uśmiech, który sprawiał, że człowiek stawał się od razu weselszy. - Trzeba to kiedyś powtórzyć.
- Jasne.
Marco pochylił się i musnął swoimi ustami jej wargi. Dziewczyna była zbyt zdziwiona jego zachowaniem by odsunąć się w pierwszym momencie. W końcu odsunęła się. Spojrzała mu w oczy.
- Marco proszę Cię nigdy więcej tego nie rób. Przecież wiesz jak jest. Nie chcę się teraz w nic angażować...
- Jasne zrozumiałem. W Twoim sercu nie ma dla mnie miejsca. Ono należy już do kogoś innego.
- Nie to nie tak.
- A jak?
- Nie chcę nikomu dawać żadnych nadziei bo wiem jak to się może skończyć. A zresztą moje serce nie jest przez nikogo zajęte, w moim życiu nikogo nie ma. Nie teraz. Naprawdę. A ty jesteś dla mnie bardzo ważny. Zależy mi na Tobie. Nawet bardzo.
- Wiem, wiem. Przepraszam.
- Spoko. Przeprosiny przyjęte. A teraz dalej jesteśmy przyjaciółmi?
- Jasne.
- Cieszę się. Nie chciałabym Cię stracić. Nie teraz.
- Nigdy mnie nie stracisz.
Otworzyła drzwi i już miała wychodzić kiedy odwróciła się i spojrzała na piłkarza.
- Masz rację. Moje serce jest już zajęte ale ty zawsze będziesz zajmował w nim honorowe miejsce. Nie mówię tego, żeby poprawić Ci nastrój ale dlatego, że to prawda. Na swój sposób Cię kocham.- powiedziała i wysiadła z auta kierując się do mieszkania.
Wyszedł spod prysznica. Owinął ręcznik wokół bioder i wyszedł do sypialni. Kiedy zauważyła go brunetka uśmiechnęła się. Podeszła do niego i przytuliła się. Przesuwała rękami po jego plecach. Zawsze lubiła to robić. Lubiła czuć jego mięśnie pod swoimi rękami, lubiła go czuć. Niestety ostatnio coraz rzadziej się miała do tego okazję. A ona chciała by dzisiejsza noc była wyjątkowa. Chciała być jego i tylko jego. Piłkarz jakby odczuwając jej zamiary odsunął się.
- Co się dzieje? - zapytała lekko się denerwując.
- O mój Boże, ale już późno. Muszę iść. - powiedziała ze smutkiem w głosie.
- Czemu? Noc jeszcze młoda.
- Mam jutro na rano do pracy. Muszę się wyspać.
- Ok odwiozę Cię.
Całą drogę powrotną rozmawiali. A o czym? O wszystkim. Cały czas znajdowali jakieś tematy. Marco opowiedział jak zaczęła się jego historia z piłką. Kiedy się zorientowali byli już pod blokiem Ali.
- Dzięki za wspaniały wieczór. Dzięki Tobie zapomniała o wszystkim. Właśnie tego potrzebowałam Zapomnieć. Naprawdę dziękuję Ci.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - odpowiedział a na jego ustach pojawił się kolejny już dzisiejszego wieczora uśmiech. Uśmiech, który sprawiał, że człowiek stawał się od razu weselszy. - Trzeba to kiedyś powtórzyć.
- Jasne.
Marco pochylił się i musnął swoimi ustami jej wargi. Dziewczyna była zbyt zdziwiona jego zachowaniem by odsunąć się w pierwszym momencie. W końcu odsunęła się. Spojrzała mu w oczy.
- Marco proszę Cię nigdy więcej tego nie rób. Przecież wiesz jak jest. Nie chcę się teraz w nic angażować...
- Jasne zrozumiałem. W Twoim sercu nie ma dla mnie miejsca. Ono należy już do kogoś innego.
- Nie to nie tak.
- A jak?
- Nie chcę nikomu dawać żadnych nadziei bo wiem jak to się może skończyć. A zresztą moje serce nie jest przez nikogo zajęte, w moim życiu nikogo nie ma. Nie teraz. Naprawdę. A ty jesteś dla mnie bardzo ważny. Zależy mi na Tobie. Nawet bardzo.
- Wiem, wiem. Przepraszam.
- Spoko. Przeprosiny przyjęte. A teraz dalej jesteśmy przyjaciółmi?
- Jasne.
- Cieszę się. Nie chciałabym Cię stracić. Nie teraz.
- Nigdy mnie nie stracisz.
Otworzyła drzwi i już miała wychodzić kiedy odwróciła się i spojrzała na piłkarza.
- Masz rację. Moje serce jest już zajęte ale ty zawsze będziesz zajmował w nim honorowe miejsce. Nie mówię tego, żeby poprawić Ci nastrój ale dlatego, że to prawda. Na swój sposób Cię kocham.- powiedziała i wysiadła z auta kierując się do mieszkania.
Wyszedł spod prysznica. Owinął ręcznik wokół bioder i wyszedł do sypialni. Kiedy zauważyła go brunetka uśmiechnęła się. Podeszła do niego i przytuliła się. Przesuwała rękami po jego plecach. Zawsze lubiła to robić. Lubiła czuć jego mięśnie pod swoimi rękami, lubiła go czuć. Niestety ostatnio coraz rzadziej się miała do tego okazję. A ona chciała by dzisiejsza noc była wyjątkowa. Chciała być jego i tylko jego. Piłkarz jakby odczuwając jej zamiary odsunął się.
- Co się dzieje? - zapytała lekko się denerwując.
- Nic się nie dzieje.
- Przecież widzę. Oddalamy się od siebie Łukasz. Co już mnie nie kochasz? Nie podobam Ci się?
- No co ty. Po prostu nie mam na to dzisiaj ochoty.
- Ostatnio nie masz ochoty na nic co jest związane z nami.
- Nie prawda. Jestem po prostu zmęczony. Sezon jest ciężki. A między nami nic się nie zmieniło. - powiedział i jakby na potwierdzenie swoich słów podszedł do niej i pocałował ją w czoło.
- To dobrze, nie chcę Cię stracić. Kocham Cię.
Brunetka ponownie wtuliła się w ciało piłkarza. Po chwili Łukasz wyszedł d o łazienki. Narzucił na siebie koszulkę i spodenki. Kiedy wrócił do sypialni Ewa już spała. Przykrył ją kołdrą a sam zszedł na dół do kuchni. Wyjął z lodówki puszkę coli i ruszył w kierunku salonu. Włączył telewizor i wziął ze stolika telefon. Przez chwilę się wahał w końcu wybrał numer do Ali. Ta jednak nie odbierała. Odłożył telefon i powrócił do oglądania programu telewizyjnego. Nie wiedząc kiedy usnął.
*********************************************************************************
Hejka ;* Oddaję w wasze ręce rozdział nr 7. Jak do tej pory jedyny, który mi się podoba. Mam nadzieję, że wam też.
Oglądał wczoraj ktoś mecz Legii? Ach ten obraz ;) A tak na serio cieszę się, że wygrali.
LEGIA PANY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- No co ty. Po prostu nie mam na to dzisiaj ochoty.
- Ostatnio nie masz ochoty na nic co jest związane z nami.
- Nie prawda. Jestem po prostu zmęczony. Sezon jest ciężki. A między nami nic się nie zmieniło. - powiedział i jakby na potwierdzenie swoich słów podszedł do niej i pocałował ją w czoło.
- To dobrze, nie chcę Cię stracić. Kocham Cię.
Brunetka ponownie wtuliła się w ciało piłkarza. Po chwili Łukasz wyszedł d o łazienki. Narzucił na siebie koszulkę i spodenki. Kiedy wrócił do sypialni Ewa już spała. Przykrył ją kołdrą a sam zszedł na dół do kuchni. Wyjął z lodówki puszkę coli i ruszył w kierunku salonu. Włączył telewizor i wziął ze stolika telefon. Przez chwilę się wahał w końcu wybrał numer do Ali. Ta jednak nie odbierała. Odłożył telefon i powrócił do oglądania programu telewizyjnego. Nie wiedząc kiedy usnął.
*********************************************************************************
Hejka ;* Oddaję w wasze ręce rozdział nr 7. Jak do tej pory jedyny, który mi się podoba. Mam nadzieję, że wam też.
Oglądał wczoraj ktoś mecz Legii? Ach ten obraz ;) A tak na serio cieszę się, że wygrali.
LEGIA PANY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mecz Legii był piękny- realizator nie przejmował się nawet tym, że w kadrze nie ma piłki! Nie mówiąc już o jakichkolwiek powtórkach ;D
OdpowiedzUsuńRozdział jest ok ;) Moim zdaniem jednak szkoda trochę, że Marco próbował startować do Ali, bo fajniej by było gdyby byli po prostu takimi szczerymi przyjaciółmi, chociaż mam nadzieję, że szybko o tym zapomną i obejdzie się bez jakiejś niezręczności między nimi. Łukasz znowu powinien nie tchórzyć i przyznać się przed żoną, że nic do niej nie czuje, ale takie zachowanie w pełni rozumiem. Mam tylko nadzieję, że oboje z Alicją wyjaśnią sobie wszystko i dziewczyna powie mu o chorobie. Ogólnie wszystko dzieję się fajnie.
Pozdrawiam,
M ;)
P.S. Zapraszam do mnie na nowego piłkarskiego tym razem bloga- http://love-in-football.blogspot.com/ ;)
cudnie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i czekam na następy :* <3
Ohh cudowny!! <3
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba!!
Czekam z niecierpliwością na next :)))))
Buziaki ;**
Cudo :)
OdpowiedzUsuńSzybko następny;**
3 : http://zycie-w-horrorze.blogspot.com/
rozdział znacznie lepszy, więcej opisów co jest zdecydowanie na plus :)
OdpowiedzUsuńwedług mnie Marco (wiedząc o Łukaszu) powinien zastopować, bo tak to tylko wszystko komplikuje a Łukasz musi szybko powiedzieć o wszystkim żonie! :)
pozdrawiam i życzę weny :*
świetne opowiadanie wciągnęło mnie :D / Olli
OdpowiedzUsuń4 ZAPRASZAM :)
OdpowiedzUsuńhttp://zycie-w-horrorze.blogspot.com/
Super rozdział ! :D Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńW wolnym czasie zapraszam na mój blog :) http://loveumieraostatnia.blogspot.com/
Fajny blog :) zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Liebster award. Wszystkie informacje znajdują się tutaj http://wymyslanka11bvb.blogspot.com/2014/09/liebster-award.html