Rozdział III
Drzwi otworzyła im niewysoka blondynka.
- Witajcie. - powiedziała i pocałowała się w policzek z Marco. - Ty pewnie jesteś Alicja? - zwróciła się do Ali.
- Tak. - odpowiedziała.
- Miło mi. Agata.
- Mi również. - odpowiedziała i uśmiechnęła się.
Weszli do środka. Impreza trwała już w najlepsze.
*****************************************
Zobaczył ją. Siedziała razem z Marco i Mario. Rozmawiali. Miała na sobie białą sukienkę, która podkreślała jej zgrabne, długie nogi. Jej blond włosy były lekko pokręcone. Wyglądała jak anioł. Tylko dziś była bladsza niż zazwyczaj.
- Nie patrz się tak na nią bo Ewka zauważy. - powiedział Robert podchodząc do Łukasza.
- Niby co miałaby zobaczyc? - zapytał Piszczek.
- Nie udawaj. Nawet ślepy by zauważył.
- To, to znaczy co?
- Zakochałeś się w niej. - odpowiedział napastnik.
- Przecież ja mam żonę.
- Jedno nie przekreśla drugiego.
- Oj Lewandowski, głupi jesteś.
- Mówię Ci , jeszcze będą z tego dzieci.
- Spadaj.
- Jeszcze wspomnisz moje słowa. - powiedział Robert zostawiając Łukasza.
Nie dostrzegł tego, że koło niego nagle pojawiła się Alicja.
- Co ty nawet się ze mną nie przywitasz? - zapytała.
- Sorry, jakoś tak wyszło. Zatańczysz? - spytał .
- Jasne. - odpowiedziała i dołączyli do reszty tańczących par.
- Gratuluję. Dostałaś pracę.
- Dziękuję. - odpowiedziała.
Tańczyli w ciszy. Alicja znowu poczuła ten zapach. Znów zakręciło jej się w głowie. Gdyby nie silne ręce Łukasza dziewczyna upadłaby na podłogę.
- Ala wszystko w porządku? - zapytał zaniepokojony
- Tak.
- Znowu to samo. Tym razem idź do lekarza.
- Oczywiście.
- Chodź usiądziemy i napijesz się czegoś.
Gdy szli Ali znów zakręciło się w głowie. Tym razem nawet Łukasz nie był w stanie jej złapac. Jedyne co usłyszała to własne imię wołane przez wszystkich i nagle ogarnęła ją ciemnośc. Kiedy się obudziła nie wiedziała gdzie jest. Leżała na łóżku w jasnej sali. Obok na krześle siedziała Ania. Gdy zobaczyła, że Ala się obudziła zawołała kogoś z korytarza. Do sali wszedł Robert, Łukasz, Kuba i Marco.
- Ale nas wystraszyłaś. - powiedziała Ania do dziewczyny.
- Przepraszam ale mogłabyś tak nie krzeczec, głowa mi pęka.
- Dziewczyno jak mam nie krzyczec? Łukasz mówił, że to nie pierwszy raz jak zasłabłaś. Czemu nic mi nie powiedziałaś? - zapytała Ania
- Nie chciałam Cię martwic. a poza tym miałam ostatnio sporo stresu. Nie było o czym mówic.
- Lekarz nie chce mi nic powiedzec, ale dowiedziałam się przynajmniej, że poleżysz sobie tutaj parę dni. Zrobią Ci badania. No a przede wszystkim odpoczniesz.
- Co? Przecież ja nie mogę. Dopiero co dostałam pracę, szef nie da mi urlopu.
- Bozia Cię pokarała. - odpowiedział Marco
Po pół godzinie wszyscy wyszli, został tylko Łukasz.
- Ale mi stracha napędziłaś. - powiedział
- Sorry nie chciałam.
- Koniec końców i tak wyszło na moje.
- Jak to? - zdziwiła się Ala
- Poszłaś do lekarza. - odpowiedział piłkarz. Spojrzał na zegarek i się zmartwił.
- Chyba muszę się już zbierac.
- Spoko i jeszcze raz przepraszam Cię za to wszystko.
- Nie ma sprawy. Wpadnę jeszcze do Ciebie jurto.
- Dzięki ale nie musisz.
- Wiem ale chcę. - odpowiedział podchodząc do niej i pocałował ją w czoło. - Narazie. - powiedział jeszcze i wyszedł.
Alicja długo nie mogła zasnąc. Myślała o Łukaszu. Zasnęła dopiero około godziny drugiej w nocy. Następnego ranka gdy się obudziła przy jej łóżku siedziała już Ania.
- A co ty tu robisz? Która jest godzina? - zapytała przyjaciółkę
- Dochodzi 12. Jak się dzisiaj czujesz?
- Chyba dobrze. Nie mogłam wczoraj zasnąc. Nie musiałaś przychodzic.
- Nie mogłam Cię tu przecież zostawic samej.
- Nie jestem sama.
- A niby kto Cię tu odwiedza?
- No nikt ale... Łukasz obiecał, że do mnie przyjdzie.
- Łukasz? - zapytała Ania z uśmiechem na twarzy.
- Tak Łukasz. Co Cię tak śmieszy?
- Mnie? Nic, cieszę się po prostu.
- To widzę, ale z czego?
- Z was. Kiedy wy w końcu się ogarniecie.
- Proszę Cię. Znowu zaczynasz z tą twoją teorią?
- To nie jest żadna teoria, gołym okiem widac, że na siebie lecicie.
- O czym ty mówisz? Nie lecę na niego.
- Serio? W ktakim razie powiedz mi, że on Ci się nie podoba.
- No wiesz...
- Sama widzisz mam rację.
- Niech Ci będzie.
Po godzinie Ania poszła do domu. Wieczorem przyszedł Łukasz.
- Sorry, że tak późno. Myślałem już, że wogle nie zdążę do Ciebie przyjechac. Najpierw trening, potem musiałem jeszcze załatwic parę spraw.
- Spoko.
- A jak ty się czujesz?
- Już lepiej. Rano bolała mnie lekko głowa, teraz mi przeszło.
- To dobrze. Słyszałem od Anki, że pojutrze wychodzisz?
- Tak, nareszcie. Jeszcze jeden dzień i oszaleję w tym szpitalu.
- Chyba nie jest aż tak źle?
- Daj spokój. Nie cierpię tego zapachu. Jakoś zawsze kojarzył mi się ze śmiercią.
- Wow. Ty to masz skojarzenia. Zapomniałbym przyniosłem Ci jakieś owoce i gazety. Nie wiedziałem co lubisz czytac więc wziąłem każdą innego rodzaju.
- Dzięki nie trzeba było.
- Nie ma sprawy. Pewnie nudzisz się tu jak mops więc będziesz miała przynajmniej jakąś rozrywkę.
- Dobre i to.
- Zapomniałem miałem Cię pozdrowic od wszystkich chłopaków i życzyc szybkiego powrotu do zdrowia.
- O jak miło. Podziękuj im ode mnie.
- Spoko.
Siedzieli tak jeszcze ze dwie godziny i rozmawiali. W końcu Łukasz musiał wracac do domu.
- Niech Ci będzie.
Po godzinie Ania poszła do domu. Wieczorem przyszedł Łukasz.
- Sorry, że tak późno. Myślałem już, że wogle nie zdążę do Ciebie przyjechac. Najpierw trening, potem musiałem jeszcze załatwic parę spraw.
- Spoko.
- A jak ty się czujesz?
- Już lepiej. Rano bolała mnie lekko głowa, teraz mi przeszło.
- To dobrze. Słyszałem od Anki, że pojutrze wychodzisz?
- Tak, nareszcie. Jeszcze jeden dzień i oszaleję w tym szpitalu.
- Chyba nie jest aż tak źle?
- Daj spokój. Nie cierpię tego zapachu. Jakoś zawsze kojarzył mi się ze śmiercią.
- Wow. Ty to masz skojarzenia. Zapomniałbym przyniosłem Ci jakieś owoce i gazety. Nie wiedziałem co lubisz czytac więc wziąłem każdą innego rodzaju.
- Dzięki nie trzeba było.
- Nie ma sprawy. Pewnie nudzisz się tu jak mops więc będziesz miała przynajmniej jakąś rozrywkę.
- Dobre i to.
- Zapomniałem miałem Cię pozdrowic od wszystkich chłopaków i życzyc szybkiego powrotu do zdrowia.
- O jak miło. Podziękuj im ode mnie.
- Spoko.
Siedzieli tak jeszcze ze dwie godziny i rozmawiali. W końcu Łukasz musiał wracac do domu.
Świetny. :D Czekam na kolejny z niecierpliwością, mam nadzieję, że szybko się pojawi. :D
OdpowiedzUsuńCo raz lepiej! Najważniejsze to nie poddawać się na wstępie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze relacje linii Ala- Łukasz :))
Bardzo podoba mi się twoje opowiadanie ;* Widać że ta dwójka na siebie leci ;****
OdpowiedzUsuńNapewno będę tu często wpadać ;)
G.E.N.I.A.L.N.E! <3
OdpowiedzUsuń