ROZDZIAŁ VIII
Czy istnieje coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia? Wiele osób powiedziałoby, że nie. Niemożliwym jest przecież zakochanie się w osobie, którą zobaczyło się pierwszy raz. Należy się najpierw z taką osobą lepiej poznać dopiero potem wiadomo czy to ten jedyny. Inni natomiast powiedzą, że wcześniej wspomniana miłość jest miłością najpiękniejszą. Nie ma nic piękniejszego od chwilowego zatracenia gdy zobaczy się tę osobę. Zerwanie kontaktu z rzeczywistością, uczucie tysięcy motyli w brzuchu. Ktoś kto poczuł to raz nigdy tego nie zapomni.
Nie wiedzieć czemu ale praktycznie każda kobieta kiedy mętlik w głowie siada na kanapie z kieliszkiem wina w ręku, pudełkiem lodów albo tabliczką czekolady. Włącza wtedy komedie romantyczną i przy najbardziej wzruszającym momencie beczy do poduszki i żałuje, że coś tak pięknego nie może zdarzyć się jej. Wyrzuca wtedy Bogu że życie jest niesprawiedliwe, że inni mają lepiej, gdy ona cały czas ma z górki. Potem przychodzi moment refleksji że to wcale nie prawda, że też mogła tak mieć ale wszystko zniszczyła. I kolejny już raz płacze nad swoim życiem.
Wybór padł na "I że Cię nie opuszczę" najbardziej wzruszający film jaki kiedykolwiek powstał. Ktoś kto by zobaczył teraz Alę pomyślałby, że właśnie zerwała z chłopakiem i objada się, żeby zapomnieć o lubym. W rzeczywistości nie do końca tak jest. Płacze przez mężczyznę ale z innego powodu. Płacze bo właśnie sobie uświadomiła, że jedyne czego chce to to aby Łukasz był teraz przy niej. Przytulał ją, mówił jak bardzo jest dla niego ważna i jak mocno ją kocha. Niestety on jest teraz w swoim domu z żoną, dzieckiem i nie ma najmniejszego pojęcia jak Ala teraz cierpi.
Obudził ją dźwięk dzwonka do drzwi. Spojrzała na zegarek stojący na szafce. Wskazywał dokładnie godzinę 7:00. Poszła otworzyć drzwi kompletnie zaspana. Przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie wstaje w sobotę tak wcześnie. Ale kto powiedział, że Anka jest normalna.
- Dzień dobry - przywitała ją z uśmiechem na twarzy wcześniej wspomniana pani.
- Komu dobry temu dobry. Człowieku jest wcześnie rano więc czemu zawdzięczam tę wizytę?
- Jak to czemu? Idziemy biegać. Ostatnio strasznie Cię zaniedbałam.
- Czemu ty mi to robisz? Nie możesz torturować kogoś innego? Na przykład swojego męża?
- Jego nie mogę bo on ma swoje treningi w klubie więc zostajesz mi tylko ty. A poza tym robię to dla twojego dobra. A teraz nie marudź tylko się przebieraj i za 5 minut widzę Cię na dworze. Zrozumiałaś?
Dziewczyna twierdząco pokiwała głową a gdy przyjaciółka zniknęła za rogiem zamknęła drzwi. Nie miała najmniejszej ochoty na nic a już w szczególności na jakikolwiek ruch. Ziewając wróciła do swojego cieplutkiego łóżeczka i po chwili ponownie odpłynęła do krainy Morfeusza.
Jedyne co poczuła to straszne zimno. Nie wiedziała co się dzieje. Gwałtownie otworzyła oczy. Znajdowała się w swoim łóżku w swojej sypialni, tylko dlaczego cała mokra? Gdy spojrzała w stronę drzwi wszystko się wyjaśniło.
- Jeśli myślałaś, że tak łatwo Ci odpuszczę to się grubo myliłaś moja droga. Masz dokładnie 5 minut żeby się ubrać i przyjść do kuchni bo inaczej pogadamy. I ja wcale nie żartuję - zagroziła Lewandowska i wyszła z sypialni Ali.
Chcąc nie chcąc musiała wstać. Nie miała zamiaru kolejny raz zostać oblaną zimną wodą. Szybko wskoczyła w leginsy i luźną bluzkę i pokierowała się do kuchni. Tam siedziała jej przyjaciółka, która uśmiechała się zadowolona z wygranej. Nic nie mówiąc wyszły z mieszkania i pokierowały się w stronę pobliskiego parku. Po godzinnym treningu weszły do mieszkania państwa Lewandowskich. W kuchni urzędował już uśmiechnięty Robert. Przywitał się czule z żoną.
- Siemaneczko sąsiadeczko, jak tam trening?
- Daj spokój chyba zaraz umrę. A tak poza tym to twoja żona jest chora.
- Wiem wiem - odpowiedziała po cichu piłkarz
- Wszystko słyszałam - dobiegł ich głos brunetki.
- Dobra słuchajcie ja będę się już zbierać - powiedziała Ala kierując się w stronę drzwi
- No co ty zostań na śniadanie. Dzisiaj szef kuchni Robert Lewandowski poleca naleśniki z owocami i bitą śmietaną.
- Brzmi smacznie ale niestety muszę ogarnąć trochę mieszkanie,zrobić zakupy. Ale dziękuję za zaproszenie.
- No trudno.
- To na razie - pożegnała się Ala i wyszła z mieszkania.
************************************************************
Hejka:) Na początku przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam ale niestety wena mnie opuściła. Teraz na szczęście wróciła i mam nadzieję, że już nie odejdzie i zostanie ze mną na zawsze. A co do rozdziału krótki i trochę nudnawy. Ale same go oceńcie. A w ramach przeprosin za to, że tak długo mnie nie było dodaję krótki wierszyk. Trochę nieaktualny bo napisany jakiś rok temu ale mam nadzieję, że się spodoba.
Choć z Bayernem nie wygrali
To i tak ich Klopp pochwali.
Bo gdy na murawę wejdą
Sen tysiąca dziewczyn spełnią.
Roman jak lew broni bramkę
Piłka dziś nie trafi w siatkę.
Chyba, że dla przeciwnika
Bo Robert strzeli hat-tricka
Reszta też nie będzie gorsza
Zjedzą se przed meczem dorsza.
On im sił doda i powera
I wygrają sto do zera.
Ubrani w stroje w czarno-żółte pasy
Latają jak pszczółki głuptasy.
Pierwsza bramka wszyscy klaszczą
Marco Reus jest gola sprawcą.
Brawo chłopcy tłum skanduje
A przeciwnik protestuje
Mówi, że był spalony
Marco jest tym urażony.
Wszyscy więc go pocieszają
i Buziaka w policzek dają.
Przeciwnicy sił nie mają
Dortmundczycy dalej grają.
Gol za golem każdy strzela
Rozkręcili się jak karuzela.
Sędzia gwiżdże wszyscy się podnieśli
Kubę na noszach wynieśli.
Biedny chłopak noga złamana
Przez jakiś czas nie założy opaski kapitana.
Łukasz strzelaj tłum wykrzykuje
Piłka w bramce ląduje.
Koniec meczu Borussia triumfuje
Niech nam Święta Trójca króluje.
Wygrał lepszy nie ma bata
Borussia mistrzem świata.